sobota, 12 marca 2016

Tarta à la sernik (XIVw)

Słodkości ciąg dalszy!
Tym razem coś z innej beczki: tarta na słodko, ale w zasadzie bez "typowych" owoców (jak poprzednio z jabłkami albo brzoskwiniami). Za to z owocami czarnego bzu, które kupiłam na okazję eksperymentów z barwieniem :) Przepis, jak już wielokrotnie bywało, pochodzi z książki "Forme of cury".

Take and make a crust in a pie pan & take curds and wring out the whey and pass it through a strainer and put it in the pie shell. Add sugar (a "þridde part" - about 1/3 cup), and a portion of egg whites, and add dried elderflowers; and bake it with rosewater, and serve it.

Składniki:
- 0,7 kg twarogu*
- 1/3 szklanki cukru
- białka z 3 jajek
- 2 łyżki suszonych owoców czarnego bzu
- 1 łyżka wody różanej
- ciasto na tartę (takie, jak zawsze)

* Wybierając twaróg poszliśmy za przykładem ze źródła, z którego korzystaliśmy, i użyliśmy serka wiejskiego. Jest on co prawda słabo poprawny historycznie, ale też w dzisiejszych czasach ciężko dostać twaróg, z którego można najpierw odcisnąć serwatkę (jak nakazuje oryginalny przepis). Zapewne jeszcze wrócimy do tego ciasta wykorzystując normalny twaróg.


Wszystkie składniki (prócz ciasta na spód) zmiksować na gładko. Wylać do formy na tartę wyłożonej wcześniej ciastem. Piec w 180 °C przez około 50 minut.



Po zrobieniu ciasta zabraliśmy je na imprezę rodzinną, trochę w sumie ryzykując, bo kto mógł wiedzieć co z tego wyjdzie? Na szczęście nie zawiedliśmy się - było bardzo dobre i wszystkim smakowało. Nie było bardzo słodkie, owoce czarnego bzu chrupały gdzieniegdzie, a woda różana pozostawiała ciekawy posmak. Jasiu powiedział: "Zróbmy je jeszcze raz". :P 

poniedziałek, 15 lutego 2016

Ciasteczka (XVIw)

Ze względu na niewiele zachodu z przyrządzeniem, drobne ciasteczka (w oryginale z "The Good Housewife's Jewell" - fine cakes) trafiły na pierwsze miejsce obecnej listy reko-przepisów do przetestowania. Przepis pochodzi z XVI wieku, z Anglii.


To make fine Cakes. Take fine flowre and good Samaske water you must haue no other liquour but that, then take sweet butter, two or three yolkes of egges and a good quantity of Suger, and a fewe cloues, and mace, as your Cookes mouth shall serue him, and a lyttle saffron, and a little Gods good about a sponfull if you put in too much they shall arise, cutte them in squares lyke vnto trenchers, and pricke them well, and let your ouen be well swept and lay them vppon papers and so set them into the ouen, do not burne them if they be three or foure dayes olde they bee the better.

Składniki:
- 1 szklanka mąki
- pół szklanki cukru (użyłam trzcinowego)
- szczypta goździków
- szczypta gałki muszkatołowej
- ćwierć łyżeczki soli
- szczypta szafranu
- 4 łyżki miękkiego masła
- 2 żółtka
- 2 łyżki wody różanej
- 1 łyżka drożdży

Mąkę, cukier i przyprawy wymieszać, dodać rozdrobnione masło. Żółtka, wodę różaną i drożdże utrzeć/wymieszać razem w drugiej misce (ja drożdże wymieszałam wcześniej z odrobiną cukru i 2 łyżkami wody). Wszystkie składniki połączyć ze sobą i wyrobić ciasto. Żeby zaoszczędzić na czasie wspomogłam się robotem kuchennym ;)
Ciasto rozwałkować na grubość około pół centymetra i pokroić na kawałki (np. w kwadraty). Ułożyć na blaszce z papierem do pieczenia i piec w temperaturze 170°C około 15 minut (na złoto).



Ciastka wyszły dobre, słodkie i kruche. Smak goździków i gałki przy ilości "szczypta" jakoś zgubił się przy całości, natomiast dość mocno czuć posmak szafranu (jak ktoś lubi to dobrze, ja jakoś specjalnie nie przepadam, więc następnym razem dam go chyba mniej).
Według oryginalnego przepisu ciasteczka po 3-4 dniach są najlepsze, ale nie wiem czy u nas dotrwają, żeby to potwierdzić ;)